MĘŻCZYZNA I MASZYNA

Prawdziwe historie o prawdziwej miłości do samochodu

W kwietniu 2011 roku Dominik i Przemysław Krzemieniewscy dumnie przykręcali tablice zarejestrowanego właśnie Mercedesa 170 V z 1939 roku – N0 HENIO. Indywidualne rejestracje stały się hołdem dla zmarłego rok wcześniej Taty Henryka Krzemieniewskiego.

Była to postać dość znana w środowisku kolekcjonerów zabytkowych Mercedesów. Pasję do niemieckiej marki pielęgnował od wczesnych lat 80., kiedy to na przetargu w OZOS kupił model W114 230 z 1975 roku. Potem przesiadał się na coraz lepsze: W123, W126, W140. Był mgr inż. rolnictwa z wykształcenia, ale mechanikiem z zamiłowania, dlatego własne auta poznał dość wnikliwie od strony technicznej w swoim przydomowym warsztacie. W 2000 roku, wraz ze starszym synem Dominikiem uznali, że posmakują klasycznych Mercedesów. Zadzwonili pod dość lakoniczny anons: „sprzedam Mercedesa ’66, Ciechanów”. Stary taksówkarz kupił go jeszcze w 1977 roku, ale ponieważ dostał talon na Fiata, w obawie przed utratą przydziału, „skrzydlaka” schował do garażu na… 24 lata. Sam nie wiedział, ile żądać za obrośniętego mchem Mercedesa. Po trzech miesiącach wydzwaniania Krzemieniewscy w końcu pojechali zabytkową lawetą (a jakże, Mercedesem) i po ośmiu godzinach (!) negocjacji wrócili ze „skrzydlakiem” na pace. Tak zaczął się u Henryka Krzemieniewskiego pasjonujący rozdział restaurowania starych Mercedesów na poziomie, który budził potem uznanie (podczas Ogólnopolskiego Zlotu Zabytkowych Mercedesów, odrestaurowany przez niego Mercedes 170S z 1953 roku zdobył III miejsce w konkursie elegancji). Przez warsztat w podolsztyńskim Bartągu przewinęło się ponad 20 klasycznych aut z gwiazdą na masce.

Sam właściciel, a przede wszystkim jego kunszt i doświadczenie, gotowy był na podjęcie się renowacji przedwojennego modelu, który – prędzej czy później – jest marzeniem każdego kolekcjonera zabytkowych Mercedesów. – Na początku 2009 roku wygrałem na angielskim ebay’u aukcję na model 170 V z 1939 roku. Akurat brat Przemek mieszkał wtedy w Anglii, więc pojechał odebrać auto. Pamiętam jak dzwonił do mnie przerażony czy na pewno ma zapłacić za „to coś”, co stoi po sam dach w krzakach – wspomina Dominik.

Sprzedawcą okazał się emerytowany pilot RAF-u, który nosił się z zamiarem odrestaurowania go, ale budżet chłonęła mu restauracja zabytkowego… samolotu. 

Henryk Krzemieniewski przez rok skrupulatnie gromadził brakujące do renowacji części. Największym problemem okazało się zdobycie oryginalnego zegara, który wbudowany był w kokpit. Nagminnie je wymontowywano, ponieważ były nakręcane, więc działały niezależnie od auta. A że stylowo się prezentowały, zdobiły potem szafki w pokojach. 

Postępy prac nad rekonstrukcją przedwojennej 170-ki rosły w oczach, ale w końcowej fazie przerwało ją podstawowe ogniwo: dyrygent i reżyser w jednym. 15 kwietnia 2010 roku, po krótkiej walce z nowotworem Henryk Krzemieniewski zmarł. Synowie jeszcze długie miesiące dochodzili do siebie, po czym postanowili dokończyć dzieło Taty. Finalnie polakierowali Mercedesa na wybrane wcześniej przez Ojca barwy (czarno-kremowy) i zarejestrowali w przeddzień pierwszej rocznicy z numerami N0 HENIO. Każdego roku 15 kwietnia odbywają honorową rundę po Bartągu. Mercedesa zostawią w rodzinie dożywotnio jako sentymentalną pamiątkę.

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz

Bling Factory

Wyjątkowe auta wymagają wyjątkowego traktowania. Sami pasjonujemy się wspaniałymi maszynami i wiemy, jaką przyjemność daje posiadanie samochodu, który codziennie wygląda jak gdyby przed chwilą opuścił salon. Stworzyliśmy profesjonalne studio kosmetyczne z miłości do piękna motoryzacji, zdając sobie sprawę, że niektóre samochody wymagają bezkompromisowych rozwiązań.

Bling Factory

Olsztyn, ul. Lubelska 43i

www.blingfactory.pl