Ulubioną zabawą z dzieciństwa Andrzeja Pietkiewicza było siadanie do napędzanej nogami maszyny do szycia. Kiedy dziadkowie pytali w co się bawi, odpowiadał: „jadę swoim Rolls-Royce’m w odwiedziny do królowej Anglii”. O istnieniu tej marki wiedział z kalendarza motoryzacyjnego ojca, który znał nieomal na pamięć i akurat ten model najbardziej przypadł sześciolatkowi do gustu.

Królewskiego Rolls-Royce’a Silver Cloud posiadł 36 lat później. Mówi, że kiedy mężczyzna zapała do samochodu tą niespotykaną miłością, nie umie tych myśli wybić z głowy. A Silver Cloud potrafi uwieść. Jeździł nim brytyjski dwór, koronowane głowy świata i wielkie nazwiska. Niedawno kupił takiego Donald Trump, bo kiedyś był to jego… pierwszy samochód (na zdjęciu z autografem kolekcja Rollsów aktora Rocka Hudsona). 

Historia olsztyńskiego Rollsa wiąże się z pierwszym klasycznym autem, które kupił w USA Andrzej Pietkiewicz – Excaliburem Phaeton. Przypłynął w kontenerze z dwoma innymi dla kolekcjonera w Warszawie. To u niego pierwszy raz na żywo zobaczył takiego Rolls-Royce’a. – Zakochałem się w kształcie tej limuzyny natychmiast. Mimo iż zafascynowany byłem wymarzonym Excaliburem, to chęć posiadania Silver Clouda zaczęła już kiełkować – opowiada. 

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Zawodowo zajmuje się filatelistyką na skalę międzynarodową. Kiedy biznes pozwolił odłożyć na poszukiwanie kolejnych samochodowych marzeń, trop za Silver Cloudem zaprowadził do Kalifornii. Sprzedawca kolekcjonował klasyki – miał ich około 40. A bliskość Hollywood sprawiła, że filmowcy chętnie z nich korzystali. 

Akurat jeden z filatelistycznych klientów Pietkiewicza mieszkał w sąsiedztwie i obejrzał Rollsa.

Biały Silver Cloud rocznik ’64 miał charakterystyczne rejestracje: 4LA Z00 (dwa zera na końcu), co miało znaczyć: for Los Angeles zoo. Właściciel bowiem cały ten hollywoodzki cyrk traktował z ironią niczym zoo. 

Podczas renowacji lakieru w Olsztynie, doliczono się kilkanaście różnych odcieni. 

Po trzech latach, przy okazji odwiedzin zaprzyjaźnionego filatelisty w Kalifornii, Pietkiewicz namówił go, by podjechali do owego sprzedawcy. To tam na ścianie obejrzał zdjęcia z autami z kolekcji, które grały role w hollywoodzkich produkcjach. – Niestety, zdjęć z moim Rollsem nie udało się pozyskać. Powiedział: „pan ma teraz to auto, a u mnie na pamiątkę niech pozostaną przynajmniej zdjęcia”. Wyjaśnił, że kilkanaście warstw lakieru wynikało z granych ról – przemalowywali go wedle potrzeb filmu – wspomina. 

Zatem w jakim kolorze odtworzyć Rollsa? – Pamiętam jak lakiernik powiedział mi: panie Andrzeju, jakiego koloru by pan nie wymyślił, to on już taki miał – wspomina żart. W książkach o Rollsach znalazł identyczny model w pięknym odcieniu black over gold (dwukolorowy z czarną górą). Dał lakiernikowi książkę na wzór. I dopiero po 18 latach, kiedy Pietkiewicz zajechał do sklepu z lakierami, sprzedawca rozpoznał klienta: a czy to nie pan ma takiego starego Rollsa? 

I przytoczył opowieść jak to przyjechał kiedyś lakiernik ze zdjęciem w książce i prośbą o dobranie podobnych lakierów. – Ale jak zobaczył jakie to auto, uznał, że to niepoważne. I wysłał do fabryki Rolls-Royce’a zapytanie o specyfikację lakierów. Nie mógł się nadziwić, że dostał fachową odpowiedź – dodaje Pietkiewicz. 

Po filmach Silver Cloud ze Stawigudy zadebiutuje na znaczkach pocztowych w serii z innymi klasykami z kolekcji Pietkiewicza. Projekt realizuje agencja, która współdecyduje o planie emisyjnym dla kilkunastu państw afrykańskich. 

Tekst: Rafał Radzymiński, obraz: Michał Bartoszewicz