TWIERDZĄ ŻE WYSTARCZY ZEJŚĆ Z UTARTEGO SZLAKU ABY ODNALEŹĆ NIEZWYKŁĄ KRAINĘ. WIMLANDIA – GRUPA MIŁOŚNIKÓW TRADYCJI, DOBREJ KUCHNI I RZEMIOSŁA, ZAPRASZA NA PODRÓŻ, PO KTÓREJ ŻYCIE ZWALNIA TEMPO.

Jeśli zapytać przeciętnego turystę o atrakcje Warmii i Mazur, wskaże na jeziora, jachty, ryby, gotyckie zamki i bociany. A gdyby tak ugościć go zupą z pokrzywy? Przegonić po łące na bosaka? Wznieść toast szampanem z kwiatów bzu? Nauczyć lepić koniki z gliny? Spłynąć rzeką otoczoną wąwozem dzikiej zieleni? A na odjezdne zapakować słoik lokalnego miodu, kozi ser lub dżem z szyszek sosny. Taki gość szybko nie zapomni o bajkowej krainie, jej nieskażonych cywilizacją krajobrazach, niezwykłych smakach i spotkaniach z pasjonatami życia w zgodzie z naturą. A jeśli do tej pory nie odróżniał Warmii od Mazur -€“ nadrobi zaległości.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

– Wimlandia to idea łącząca więcej niż dwa historyczne obszary, promująca ich potencjał przyrodniczy, kulinarny, rzemieślniczy, artystyczny -€“ tłumaczy prof. Stanisław Czachorowski z Centrum Badań nad Dziedzictwem Kulturowym i Przyrodnicznym UWM, jeden z inicjatorów nieformalnej grupy drobnych przedsiębiorców „Wimlandia”. -€“ Chcemy budować nową tożsamość regionu, zachęcać do korzystania nie tylko z utartych szlaków turystycznych, znanych atrakcji i sztandarowych potraw. Proponujemy turystykę pogłębioną, czerpiącą z idei „slow life”.
Marek Molęda, który prowadzi gosdpodarstwo pasieczne Miody Wowka wraz z teściem Andrzejem  Wowk uważa, że od paru lat rośnie zainteresowanie ofertą małych manufaktur, gospodarstw nastawionych na indywidualnych klientów.
-€“ Mamy przesyt wypoczynkiem wśród masowych atrakcji -€“ przyznaje. -€“ Wimlandia zaprasza do swojego grona sprawdzonych usługodawców i producentów, których oferta jest zbudowana na najwyższej jakości, każda na swój sposób oryginalna, bo mimo że bazuje na tradycyjnych sposobach produkcji, ma nowoczesne „opakowanie”.
Spotkania naradcze „wimlandczyków” przeradzają się często w prawdziwe uczty. Każdy przynosi coś ze swojej spiżarni: nalewkę z ziół, marynowane korzenie topinambura, lemoniadę z pokrzywy czy placek z kozim serem i warmińskim olejem rzepakowym, któremu nie dorówna żadna importowana oliwa…
– Stawiamy na jakość życia, a nie pośpiech i niską cenę -€“ dodaje Tomasz Szmitkowski, właściciel olsztyńskiej restauracji Cudne Manowce. -€“ Odkrywamy tradycję i historię na nowo, jesteśmy pionierami w przywracaniu regionalnej kuchni, zapomnianych ziół i warzyw, jak świerząbek bulwiasty, pasternak, schorzonera czy choćby pokrzywa -€“ dawniej uważana za afrodyzjak a obecnie za skarbnicę witamin. Wymieniamy się sezonowymi produktami z własnych pól, ogrodów, hodowli. A naszą ofertę kulinarną uzupełnia np. nietuzinkowa ceramika z Kaflarni Warmińskiej.
Co jest podstawą ich relacji? Zaufanie i pomoc, bezpośredni kontakt, pozwalający nie tylko na budowanie życzliwych relacji, ale i wzajemne testowanie produktów, wymianę doświadczeń. No i ograniczenie kosztownego, nieekologicznego transportu produktów.  Ale nie chodzi tylko o wsparcie, „szeptaną” promocję i wymianę handlową wewnątrz grupy drobnych przedsiębiorców. Sieć Wimlandii tworzy około dwudziestu gospodarstw agroturystycznych, restauracji, pracowni rękodzielniczych, sklepów i małych zakładów produkcyjnych. Wspólnie wystawiają się na festynach, targach, a kontakt z międzynarodowym środowiskiem naukowym za pośrednictwem współpracy z UWM to okazja do promocji regionu również za granicą.
-€“ Byłam zbulwersowana, kiedy na jednym z ogólnopolskich portali gastronomicznych pominięto nasz region -€“ tłumaczy Alicja Janeczek, właścicielka Restauracji Zielony Piec w Olsztynku. – Stwierdziłam, że musimy się bronić, wziąć sprawy w nasze ręce. Uruchomiliśmy media, poprosiliśmy o pomoc uniwersytet. Przecież wakacje spędza tu pół Polski, jeśli nie Europy. Dobre życie, wysoka jakość usług i produktów -€“ mamy tu miejsca unikatowe. Promujemy nie tylko własną działalność, ale jesteśmy ambasadorami regionu. Kiedy pada hasło, że do Francji wybiera się delegacja z Olsztyna, przygotowujemy wspólny koszyk. Marynaty, sery, mięsiwa, rękodzieło -€“ każdy daje to, w czym się wyspecjalizował i co sprawia, że klienci do nas wracają.
-€“ Czasem słyszę od moich gości: takich Mazur nie znaliśmy – dodaje Grzegorz Łaski, właściciel Koziej Farmy w Złotnej pod Morągiem. €- Wielu turystów nie odróżnia obu krain. Warmia ma tę przewagę, że nie jest tak popularna wśród miłośników jachtów, jezior, budek z frytkami. Goście z Niemiec, Włoch, Holandii zachwycają się tu przestrzenią i smakiem serów, który kojarzą z dzieciństwa. I o dziwo nikt nie pyta o jezioro. Bo warmińska cisza, czyste powietrze, wiejska prostota, posiłek oparty na świeżym lokalnym produkcie to unikat na skalę europejską.

Zaczęli od wydrukowania mapy. Dostępna w każdym punkcie należącym do Wimlandii, wskazuje drogę do ukrytych wśród pól gospodarstw, lokali i zakładów rozrzuconych po Warmii i zachodnich Mazurach. Logo: drewniany drogowskaz, zachęcający do odkrywania krainy pełnej tajemnic i przygód. Znak rozpoznawczy: malowane warmińskie kamienie przed każdą z „baz”.
– Nie jesteśmy dla siebie konkurencją, wspólnie tworzymy kompleksową ofertę regionalną -€“ zapewnia Grzegorz Białaś z Zajazdu Kłobuk w Małdytach. -€“ Taka inicjatywa oddolna jest bardziej elastyczna niż narzucona przez regulaminy, urzędy. Jeden klient staje się wspólny dla nas wszystkich. Bo oprócz tego, że chce spróbować lokalnych przysmaków, często ma ochotę na aktywny wypoczynek, chce kupić niebanalną pamiątkę, zabrać dzieci na farmę ze zwierzętami, do ciekawego muzeum, na ryby lub kajak.

– Młode pokolenie jest odcięte od natury – przyznaje Tomasz Piłat, z Centrum Edukacji i Promocji Szlaku Pojezierza Olsztyńskiego Północny Szlak Rybacki w Łajsach. -€“ Nie wie na przykład, że można skubnąć szczawiu prosto z pola czy na kanapkę położyć rosnący pod domem bluszczyk kurdybanek. Zapomnieliśmy, że wędkowanie może być frajdą i formą rodzinnego spędzenia czasu. Nie trzeba szukać daleko. Podczas konkursów wędkarskich obserwujemy, jak ta prosta forma wypoczynku na świeżym powietrzu potrafi wciągnąć, zmotywować i zintegrować pokolenia.

Wimlandczycy wymieniają się doświadczeniami nie tylko w temacie produkcji i usług ale też np. działań w mediach społecznościowych. A prof. Czachorowski zachęca, aby tak jak on dzielić się na blogu kulinarnymi odkryciami, gdzie nauka i historia łączy się z rzemiosłem gastronomicznym.
-€“ Nie każdy potrafił korzystać w pełni z dobrodziejstw Internetu i bezkosztowej reklamy, w tej chwili nasze profile na Facebooku stały się jednym z kanałów promocji, kontaktujemy się między sobą poprzez grupowy czat -€“ zdradza Alicja Dedroń z olsztyńskiej Kawiarni Moja. -€“ To narzędzie do promocji, np. w moim przypadku -€“ tradycyjnych wypieków, zachęcania do korzystania z rodzinnych receptur, wymiany spostrzeżeń z klientami.
Mają potencjał i zapał większy niż niejedna formalna grupa czy stowarzyszenie. I choć póki co -€“ jak mówią -€“ żyją i działają na „kocią łapę”, w planach jest sformalizowanie grupy.
– Nie ukrywamy, że przydałoby nam się wsparcie z urzędu – przyznaje Alicja Janeczek. -€“ Bo skoro my pokazujemy to, co najlepsze w regionie, dlaczego region nie mógłby pomóc nam w promocji tych działań?
-€“ Nasza rola nie ogranicza się tylko do prowadzenia gospodarstw, raczenia gości wyszukaną kuchnią -€“ dodaje Katarzyna Przedwojewska z Uroczyska Deresze w Giławach. -€“ Edukujemy przyjezdnych, wskazujemy na różnice historyczne, przyrodnicze czy nawet religijne krain, na styku których działamy.
– Opuszczając kilka lat temu miasto, zmieniłam dotychczasowe priorytety – przyznaje jej wspólniczka Beata Sacharuk. – Wieś uczy uważności, pokory i szacunku dla otoczenia oraz dorobku naszych przodków. Wierzymy, że każdy gość opuszcza nasz region nie tylko bardziej wyciszony ale też uświadomiony, wrażliwszy na otoczenie, historię. Wimlandia to rodzaj misji -€“ zatrzymać świat który odchodzi i pokazać jak jest fascynujący…

Tekst: Beata Waś

 

 

Ale nadziane!

Rodzaj kotlecików ziemniaczanych, tradycyjnie nadziewanych grzybami, wieprzowiną i kaszą gryczaną. Czy raczej faszerowanych, bo ich nazwa to Farszynki Warmińskie. W małdyckim Zajeździe pod Kłobukiem serwują ich uszlachetnioną wersję: mięso jest wieprzowo-wołowe, Farszynki smażone na sklarowanym maśle, a całość podana z aromatycznym sosem grzybowym, kurkowym lub borowikowym.

Zajazd pod Kłobukiem, Małdyty, ul. Zamkowa 11

klobuk.pl

madein_nr018_poziom_194

Złota kózka

Degustacja kozich serów, kefirów czy jogurtów, wycieczki, elementy edukacji ekologicznej i stado ponad stu kóz na wolnym wypasie – to efekt niespożytej energii gospodarzy Koziej Farmy w Złotnej koło Morąga. Można wziąć sery na wynos, ale lepiej zostać na dłużej – w stworzonej tu eko-agroturystyce.

Kozia Farma Złotna, ul. Złotna 29

www.koziafarma.pl

madein_nr018_pion_013

Moje śniadanie

Francuzi mają croissanty, a my rogaliki drożdżowe z kruszonką. Na ciepło, z dodatkiem masła, powideł śliwkowych i w towarzystwie aromatycznej kawy z charakterystyczną pianką zwaną cremą. Codziennie, w Kawiarni Moja, s’il vous plaît!

Kawiarnia Moja, Olsztyn, ul. Dąbrowszczaków 10

www.kawiarniamoja.pl

bezowy

Pierogi po warmińsku

Dzyndzałki warmińskie ze skrzeczkami – tak jedli dawni Warmiacy. Regionalna odmiana pierogów z chrupiącymi skwarkami z wędzonego boczku (na Mazurach znanych jako dzyndzałki z hreczką, czyli z nieprażoną kaszą gryczaną) to danie, które w Cudnych Manowcach smakuje i autochtonom, i przyjezdnym.

Cudne Manowce, Olsztyn, ul. Chrobrego 4A

www.cudnemanowce.pl

madein_nr018_poziom_089

Ryba na szlaku

Niektórzy uciekają na ryby, by złapać chwilę spokoju, ale można też uciec w większym gronie na Północny Szlak Rybacki Pojezierza Olsztyńskiego. Prócz zawodów wędkarskich pod hasłem „Z rodziną na ryby” są także gry terenowe, kulinaria, rękodzieło, warmińskie legendy i akwarium z rybami z regionalnych jezior.

www.lgrpo.pl, www.szlakrybacki.pl

madein_nr018_poziom_113

Cud miód z Warmii

Senior rodu zaczynał od paru uli, syn wpadł w pszczelarstwo jak pszczoła w nektar. Po 35 latach rodzinnej pasji Miody Wowka z pasiek położonych na czystych terenach warmińsko-mazurskiego cieszą podniebienia szukających „małego co nieco” z regionu.

www.miodywowka.pl

madein_nr018_poziom_063

Ostatni zaścianek

W pobliżu granicy z Mazurami leży ostatni zaścianek Warmii – Uroczysko Deresze. W klimatycznie odrestaurowanym budynku gospodarczym, położonym wśród lasów, pagórków i jezior, znajdą się pokoje dla strudzonych wędrowców, domowe wypieki, wędzonki lub słynna nalewka Dereszówka. Dla mniej utrudzonych sala jadalna i taneczno-konferencyjna czy korty tenisowe.

Uroczysko Deresze, Purda, ul. Giławy 73

www.deresze.pl

madein_nr018_poziom_185

Ryby mają głos!

To ich flagowe, całoroczne danie. Gdy ktoś wybiera się do Restauracji z Zielonym Piecem w Olsztynku, to z dużym prawdopodobieństwem na zupę rybną. Sum, sielawa, karp – najlepsze ryby z jeziornych wód regionu – do tego naturalnie uprawiane warzywa z własnego ogródka i tajna receptura. Nic dziwnego, że niektórzy potrafią jechać tu nawet 200 km.

Restauracja z Zielonym Piecem, Olsztynek, ul. Floriana 1

www.zielonypiec.pl

madein_nr018_poziom_196

Tekst: Katarzyna Sosnowska-Rama

Obraz: archiwum firm