Najlepsze auto na świecie? Służbowe. A najlepsze auto dla przedsiębiorcy?
Z kratką.

Kombi, które kiedyś wyglądało jak z dorysowanym ekierką bagażnikiem, musiało ponieść stylistyczną porażkę. Jak można było tak cynicznie traktować tych, którzy lubili zapakować rodzinę, albo trochę towaru, a wciąż chcieli zawiesić oko na dobrej sylwetce auta? Dyskryminacja.

Dzisiaj na takie lekceważenie rosnącego rynku kombi nie pozwoli sobie żaden koncern. Mało tego, tę stylistyczną pokutę nadrabia się z taką nawiązką, że z miejsca mogę sypnąć nazwami modeli, które w odmianie kombi biją urodą nawet swoich braci z klasycznymi klapami bagażników. Dlatego też sztaby marketingowców już nie nazywają ich bezdusznym słowem „combi”. Opel kiedyś miał „caravany”. Dzisiaj najbardziej funkcjonalna odmiana Insigni to rasowo brzmiący Sports Tourer.
 
Polska popularność kombi nie wynika tylko z zamiłowania rodaków do uprawiania aktywnego trybu życia. Otóż w kombi wsadzili nas urzędnicy, którzy nadali im tak druzgocącą nazwę, że „caravany” przy tym to fragment przyzwoitej poezji. Ta piękna Insignia Sports Tourer to ciężarówka. Tak zarządziły powracające przepisy umożliwiające przedsiębiorcy odpis podatków od zakupionego na firmę homologowanego kombi.
 
Zostawmy nudę, czyli przepisy i podatki. Chcę Sports Tourera, tym bardziej, że po kuracji odmładzającej ma kilka intrygujących rzeczy. Np. przeładowany dotychczas pstryczkami kokpit zastąpiono po części dotykowymi panelami. Wielki ekran wyświetlacza też lubi kiedy się go podotyka palcami w pola z ikonkami. Tym bardziej, że system IntelliLink można sprzężyć ze smartfonem i na ekranie w samochodzie korzystać z dobrodziejstw naszego telefonu.
 
Ale dla gadżeciarzy mam coś ekstra: touchpad. W wygodnym miejscu, pod prawą ręką, kierowca ma identyczny panel dotykowy jak w laptopie. Przy jego pomocy palcem może sobie surfować po ekranie i wybierać dowolne opcje. Albo wpisać adres do nawigacji. Próbowałem pisać nawet przysłowiowym szkolnym „jak kura pazurem” i co dziwne, ten system rozczytuje moje niedoskonałe litery perfekcyjnie. Może nauczycielom takie rozwiązania zafundować do sprawdzania klasówek?
 
Oczywiście touchpad ma sprawić, by kierowca jak najmniej czasu odrywał wzrok od drogi, a wiele rzeczy robił intuicyjnie przy pomocy tego właśnie dobrodziejstwa. Niestety, mnie to pisanie i zgłębianie się w kolejne opcje tak wciągnęło, że gdyby nie system przywołujący do pilowania się własnego pasa ruchu, pewnie parę razy mógłbym udawać na drodze „anglika”.
 
Akurat jeździmy klasycznym biznesowym wariantem Insigni. Jest czarna z zewnątrz, czarna wewnątrz, ma miłą w dotyku skórę na fotelach. Ponoć zdrowych, bo za te fotele Insignia dostała certyfikat niemieckiego stowarzyszenia ortopedów. Więc jeśli plecy nie będą jeszcze protestować, najbliższa wysiadka w długiej podróży czeka na tankowanie. Aż za 1500 km.
 
Zabiegany pan biznesmen ma też inteligentne światła, które zwalniają z obowiązku zajmowani się nimi nawet przez trzy lata, bo wiadomo, że ten zamyślony pan biznesmen w takim rytmie wymienia auto na nowe. Polubi też pstryczek, który sam otwiera i zamyka klapę bagażnika. Przy takiej pogodzie nie brudzi się nawet palca. A tu palce warto mieć czyste kiedy wsiada się za kierownicę, bo za chwilę będziemy bawić się tym touchpadem. Normalnie jak dzieci.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Tekst: Rafał Radzymiński
Obraz: Joanna Barchetto