Hmm… Gdyby mnie tak ktoś spod domu odwiózł prosto na lotnisko… Marcin Kondratowicz, który największe sukcesy odnosił na torach wyścigowych w siodłach supermotocykli, wpadł właśnie na ten genialny pomysł. I jedynie siodła zmienił na superwygodne fotele w busach.

Pasażerów wiozą busy i autobusy. Ale nie zawsze. Raz, przy zamieszaniu z rezerwacją wyjazdu na lotnisko, klientka przypomniała wreszcie na spokojnie: wyjazd z Modlina, a powrót do Gdańska. Nie odwrotnie. Na pewno. Więc żeby zdążyła w porę do Modlina, po pasażerkę pod dom zajechał tym razem nie bus, a szybkie Audi. A za kierownicą sam mistrz Marcin Kondratowicz. Ale pomyłka z lotniskiem okazała się pierwszą z serii przygód. Bo oto 40 kilometrów przed celem Audi łapie gumę.

Oczywiście zapas czeka już w pełnej gotowości, ale po oddaniu na ostatni serwis oponiarski Audi, mechanik zapomniał dołączyć antykradzieżową śrubę mocującą koła. Przebitego koła się nie odkręci. Pech. Marcin Kondratowicz postanawia go zakończyć wezwaniem taksówki i opłaceniem pasażerce dalszej podróży. Sam zdążył wrócić do Olsztyna… lawetą, ale samolot pechowej pasażerki wciąż nie odleciał – winny był rzekomy ładunek wybuchowy na pokładzie. Troska o pasażerów to największy kapitał firmy „Kondratowicz Transport”. Kiedy jako nieznana jeszcze firma startował ze swoim pomysłem wożenia pasażerów na lotniska do Modlina i Gdańska, spod wskazanego adresu odbierał po jednej, góra dwie osoby. I wiózł. Dzisiaj ma po kilka „pełnych” kursów dziennie na każde z lotnisk. Z powrotem też. – Czy początki nie zniechęcały? Sport mnie nauczył, żeby się nie poddawać. I że im ciężej na początku, tym lepiej się wszystkiego nauczę – kwituje Marcin Kondratowicz. – Poza tym najważniejsze jest zadowolenie klienta. Jeśli ten jeden klient powie o mnie kolejnej osobie, to mamy już dwie zadowolone osoby. A jeśli te powiedzą kolejnym dwóm… – i tak mnożąc, zaczyna mówić o sile marketingu szeptanego, chyba najcenniejszego w dzisiejszym biznesie. Bracia Kondratowicze – Marcin oraz o 16 miesięcy młodszy Mariusz – stanowili najszybszy team motocyklowy w Polsce. A tam nie ma miejsca na błędne decyzje. Kiedy na prostej toru dochodzą do prędkości 300 km/h, złe obranie punktu hamowania kończy się albo wypadnięciem z toru, albo wypadnięciem poza liczącą się stawkę zawodników. Motocyklami bracia zarazili się, bo ich rodzice prowadzili biznes… ubojni drobiu (25 lat temu stworzyli pierwszą prywatną ubojnię drobiu w regionie), która w linii prostej znajdowała się w niedalekiej odległości od toru motocrossowego w Olsztynie. Więc kiedy crossówki ryczały podczas zawodów, w firmie, a konkretnie u młodych synów właścicieli, rodziło się pożądanie rywalizacji. Bracia wymęczyli u ojca kupno pierwszego motocykla. I pochłonęła ich nowa pasja. Wyniki przyszły szybko: Marcin doszedł do mistrza okręgu, a brat – jak przyznaje Marcin – był trochę lepszy. Motocross przerwała Marcinowi poważna kontuzja kolana (w ogóle rzucili dyscyplinę, bo była kontuzjogenna), więc po udanej rehabilitacji posmakowali ścigania się po torach. Pierwszy sezon Marcin zakończył na czwartym miejscu, a w kolejnym wygrał już Puchar Suzuki 600 ccm.

KLIKNIJ, aby posłuchać naszego podcastu
MADE IN Warmia & Mazury Podcasts

Jako team z bratem Mariuszem doszedł do tytułu mistrza Polski. Dwa lata temu ściganie znów przerwała kontuzja, ale „starego” kolana, które tym razem rozsypało się na… nartach. I wtedy powstał pomysł. – Całe życie pomagamy rodzicom przy firmie, ale brakowało mi dodatkowego biznesu, takiego, który sam stworzyłbym od podstaw. Spośród wielu pomysłów postawiłem na transport, właśnie m.in. na lotniska do Modlina i Gdańska, oferując – co było niespotykane – odbiór pasażerów spod wskazanego miejsca. Uznałem, że w naszym regionie ogromna ilość ludzi wylatuje do pracy za granicę, więc trzeba im zapewnić ciekawą usługę dotarcia na lotnisko czy powrotu z niego – opowiada. Za te nietypowe usługi firma nic nie dolicza do biletów. Tak jak i za bagaż czy nawet nadbagaż. Ani za foteliki dziecięce w busie. Zaznacza też, że swojego „wyścigowego” nazwiska nie planował kojarzyć z nową firmą przewozową. – Może ludzie zaczęliby się bać, że będziemy zbyt szybko jeździć – uzasadnia z nutą żartu w głosie. – Dlatego na wszelki wypadek barwy firmy transportowej przybrały spokojniejsze tonacje niż naszego dotychczasowego teamu motocyklowego.

Po roku prób i testów systemu pracy całej firmy transport wchodzi na najwyższe obroty. Lawinowo rośnie nie tylko rzesza stałych klientów, ale spośród nich również osób współpracujących z firmą. Np. jeden z zapoznanych pasażerów okazał się wyjątkowo kreatywnym informatykiem. I to on jest dzisiaj twórcą całego zautomatyzowanego i precyzyjnego systemu, który koordynuje logistyką firmy. – Zawsze mamy świetną atmosferę na pokładzie, stąd poznajemy wielu ciekawych ludzi – mówi Marcin. – Zatrudniamy miłych i świetnych kierowców, którzy nie tylko odbierają pasażerów spod domów i pakują im walizki, ale kiedy tylko jest potrzeba, to i odprowadzają pod salę odpraw. Kiedyś pasażerka źle skoordynowała czas przyjazdu na miejsce z godziną wylotu. Kierowca gnał razem z nią przez całe lotnisko z walizkami. Ale zdążyła. Potem dostałem od niej maila – krótkiego, ale ciepłego: „Miłych i uczynnych ma Pan kierowców, dziękuję”. No i chyba o to chodzi.

Tekst: Rafał Radzymiński, Fotografika: Michał Bartoszewicz

Kondratowicz Transport
Olsztyn, ul. Piłsudskiego 99
infolinia +48 600 955 422
rezerwacje: www.kondratowicztransport.pl
biuro@kondratowicztransport.pl